Panasonic RP-HJE100 black (RP-HJE100E-K)

Kilka dni temu przesiadłem się ze starych Soniaczy clip-on MDR-Q22LP na dokanałowe Panasonic RP-HJ100. Czas więc na kilka słów odnośnie tych "Panasoników" (podłączone do Samsunga Delphi B-3410). Dźwięk ze słuchawek jest dosyć dobry. Dużo wysokich tonów, ale bez przesady - nie ma takiego ostrego "cykania" (stare Soniacze cykały bardziej) i dużo basu (zauważalnie więcej jak w starych, ale nie jest to jakaś ogromna różnica). Przy czym wydaje mi się, że ta większa ilość basu to nie efekt lepszej konstrukcji, a wyłącznie tego, że Panasoniki "czopują się" w kanale słuchowym i grają "prosto w bębenki". Jak stare soniacze mocno docisnę do uszu - efekt jest podobny. Duża różnica jest w tonach średnich - RP-HJ100 mają ich mniej (niż stare Sony), przez co część instrumentów pracujących w tych tonach (smyczki, inst. klawiszowe, gitary, etc.) chowa się bardziej w tło i są mniej słyszalne. Od strony dźwiękowej to właśnie - przyznam - najbardziej mi dokucza. Panasoniki grają też odrobinę ciszej niż Sony, ale różnica jest nieduża i nie przeszkadza aż tak bardzo. No ale w sumie wśród słuchawek firmowych tego gatunku (dokanałowe) jest to jedna z najtańszych propozycji, więc nie ma co oczekiwać cudów, skoro widziałem tego typu słuchawki po 70-80 zł i nawet po 100-kilkadziesiąt. Jak za te pieniądze nie ma co narzekać. Małe podsumowanie części audio: ponieważ jednak bardziej wolę mocny bas od ładnych tonów średnich - plus dla Panasonic'a. Co do cech fizycznych - mimo, że słuchawki, jak wspomniałem, czopują kanał słuchowy, nie odcinaja jednak dźwięków z otoczenia w żaden sposób. Słuchając muzyki z normalną głośnością (1/2 - 3/4 mocy) do uszu przedziera się np. mruczącą-buczący dźwięk silnika autobusu (stara Setra, którą do pracy dojeźdżam) , który znosi, tłumi przy okazji niskie tony w muzyce. To też bardzo dokucza, ale efekt ten na starych Soniaczach był jeszcze bardziej dokuczliwy. Poza tym HJ100 przepuszczają też wszelakie dźwięki z otoczenia - choćby szum ulicy w dużym mieście. Zapomnijcie więc, że w tych słuchawkach zanurzycie się w niczym niezakłócony bezmiar muzyki. Nie ma szans. Kolejna sprawa to kabelek - trzeba na niego uważać - raz, że jest dosyć cienki, a dwa "wypada" luźno bezpośrednio ze słuchawek, przez co ciągle w tym miejscu zagina się o 90 stopni w dół pod różnymi kątami - zależy jak nam się słuchawka w uchu ułoży. Jak nic - zmęczenie materiału w tym miejscu doprowadzi do przerwania kabelka wewnątrz. W droższych słuchawkach jest to rozwiązane tak, jak w "pchełkach" - kabelek jest chroniony w takim a'la plastikowym kątowniku, z którego biegnie już pionowo w dół - nie powstają takie zagięcia jak w opisywanym modelu. Druga sprawa - przez to, że kabelek luźno wpada do środka słuchawki - przy poruszaniu głową, przy marszu - ociera się cały czas i delikatnie obija o krawędź otworu wlotowego, które to dźwięki przedostają się do muzyki, jeżeli słucham poniżej połowy mocy. Bardzo to niefajne. Podsumowanie - jeżeli tylko dysponowałbym większą kwotą - na pewno kupiłbym inne słuchawki z innego przedziału cenowego, ale że mnie nie stać - trzeba się zadowolić tymi Panasonicami. Jak za te 30-kilka złotych nie jest źle.