Olivia Garden Szczotka do włosów M

Jestem zachwycona! Szczotka dokładnie rozczesuje (nie szarpie i nie wyrywa) moje ciężkie do okielznania włosy. Włosy się nie puszą ani nie elektryzują. Po rozczesaniu są mięciutkie i jedwabiście gładkie. Moje córki również zadowolone.

Jestem zachwycona! Wystarczy, że RAZ przeciągnę nią po włosach (choć przyznaję, że nie mam ich dużo i są cienkie) i są rozczesane - niezależnie od tego czy są mokre, czy cienkie. Dla mojej córki, która nie cierpi rozczesywania ta szczotka to wybawienie i brak łez.

Świetna szczotka. Zawsze moje szczotki czy grzebienie miały duży problem z rozczesaniem moich niesfornych włosów. Ta poradziła sobie z nimi fenomenalnie, bez wyrywania włosów, bez plątania i bez bólu. Polecam wszystkim z czystym sumieniem.

Szczotka świetnie rozszczesuje włosy, nie powoduje puszenia ani elektryzowania. Niestety po 2 tygodniach stosowania w dwóch miejscach włosie wraz z plastikowym elementem wypadło w trakcie standardowego rozczesywania.

Pierwsza szczotka przy której naprawdę poczułam różnicę w komforcie rozczesywania włosów. Słynna TT nie zrobiła moich włosach nic szczególnego, potem byłam rozczarowana OG Supreme Combo, która bardzo szybko pogubiła końcówki na plastikowych igłach. OG Finger brush combo okazała się być rewelacją. Nie za gęsta, dobrze rozczesuje włosy, masaż głowy jest fantastyczny i absolutnie nieprzereklamowany. Końcówki na plastikowych igłach trzymają się jak na razie bezproblemowo. Jedyne czego nie jestem pewna, to czy przy dłuższym używaniu wspomniane igiełki się nie odkształcą, ponieważ są bardzo miękkie i elastyczne.

Najlepsza szczotka jaką miałam 😍🤩 Nie szarpie włosów, czesanie tą szczotką to sama przyjemność 💖

Polecam! Bardzo dobrze rozczesuje włosy, nie ciągnie i nie wyrywa ich :) Włosów jest zdecydowanie mniej na szczotce, a także łatwo się ją czysci przez szeroko rozstawione kolce

Rewelacja. 3letnia córka miała problemy z rozczesywaniem włosów, po zakupie szczotki Oliwia garden sama zaczęła czasach włosy. Szczotka 10/10

Ta szczotka jest nieporozumieniem. Zrozumiałabym zachwyt nad nią, gdyby ktoś z grzebienia przeszedł pierwszy raz na szczotkę, ale pisanie, że jest „najlepsza” wśród szczotek, jest mocno nietrzeźwym nadużyciem. Zachęcona entuzjastyczycznymi komentarzami i artykułami na temat tego modelu (pt. „najlepsza szczotka w tym wszechświecie!!!”), zakupiłam dwa egzemplarze - jeden dla siebie, drugi dla bliskiej mi osoby. Dzięki temu mogę z całą pewnością stwierdzić, że w świecie szczotek ten model jest poniżej przeciętnej. Szczotki Olivia Garden Fingerbrush nie sprawdziły się zarówno na włosach moich (długich i grubych), jak i obdarowanej kolejnym egzemplarzem bliskiej (krótkich i cienkich). Zalety: No, czesze. Trochę lepiej niż grzebień, ale... Wady: Wyrywa więcej włosów niż moja druga szczotka (nylonowa z poduszką, bez zagęszczenia włosem dzika). Przy okazji - szczecina dzika wypada od pierwszego czesania. Specjalnie dla Was przeciągnęłam szczotką jeden niemiły raz przez włosy, pojedynczy włos dzika wypadł od razu (zdjęcie). Dlaczego niemiły? Otóż, drodzy Państwo, komfort czesania jest żaden. Szczotka jest mało elastyczna, nie dopasowuje się do czesanego obszaru (trzeba wracać jej czubkiem do grubszych pasm, które akurat wylądują pod jej łukiem), przy przeciąganiu przez włosy nieprzyjemnie rezonuje, niczym najbardziej tandetny plastikowy grzebień, kupiony podczas spontanicznego wypadu do Zadupiewa Dolnego, kiedy zapomniało się spakować własnych narzędzi fryzjerskich i trzeba skorzystać z tych proponowanych nam przez lokalny koloryt drogeryjny, ograniczający się do peerelowskiego asortymentu w podupadającym kiosku o rdzewiejących ściankach (nylonowe kolce przy przeciągnięciu przez supeł wchodzą w dragania, których nie wyciszają nawet otaczające nylon włosy dzika i które rozchodzą się po plastikowych paskach głowicy, wracając echem podczas kolejnych przeciągnięć; nieznośne uczucie). Ogólnie rozczarowanie, gorycz i łzy (metaforyczne, ale nie mniej prawdziwe). Ocena może nieco zaniżona (o pół gwiazdki; w końcu c z e s z e - o ile ktoś jest zdeterminowany wystarczająco, by w dokuczliwym procesie plastikowych drgań powyrywać sobie trochę włosów), ale spotęgowana moim głębokim rozczarowaniem na próżno wydanymi pieniędzmi, bo po kilku raczej nieprzyjemnych podejściach do czesania, szczotka leży rzucona w kąt, gdzie będzie dogorywać, zanim dojrzeję do jej wyrzucenia). Przynajmniej mój głos będzie przeciwwagą dla wszystkich ochów i achów nad tą mniej niż przeciętną szczotką.